niedziela, 1 sierpnia 2010

za długie, za głebokie, za rozpaczliwe. za bardzo po mojemu. za bardzo bez Ciebie!!!!

Wlasnie wracam. I nie wiem co powiedziec. Wlasnie umarłam. Po prostu umarłam. To wszystko,wtedy,tam,nawet teraz jest nie do opisania...
Posiłki. Gdy człowiek nie je nic, lub prawie nic , to kiedy postawi sie przed nim normalny posiłek , wydaje sie to niemozebne. Ale jadłam , jadłam na siłe, jadłam z mysla o poprzednich latach, jadłam z mysla o Tobie, o tym ze podobałam Ci sie taka, jaka byłam kiedys , taka normalna, zdrowa, a nie taki wrak kobiety jakim jestem teraz. Moze to i dobrze, ze nie widziałes mnie teraz, w tym roku, w tym czasie odkad ostatni raz zabiłes mnie osobiscie. Moze dobrze, ze nie widziałes mojego upadku, tego jak sie stoczyłam i tego jak teraz moje myslenie sprowadza sie wyłacznie do papierosów lub do Ciebie. I nie mam watpliwosci, ze to dobrze, ze nie widziales tych ciagłych łez cisnacych mi sie do oczu. Musiałam robic cokolwiek, jakkolwiek, wszystko i byle jak, zeby zapomniec. Wszystkie pokoje , sprzety i postacie az tetnia ruchomymi wspomnieniami o Tobie. To nie do zniesienia. To wciaz jest straszne. Przerazajaca swiadomosc, ze tego lata Cie nie było. I ,ze tego lata juz Cie wiecej nie zobacze. I ta najstraszniejsza swidomosc ,ze nawet jesli bys był, to nie byłbys juz taki Moj jak kiedys. Najszczesliwsza mysla , jaka kiedykolwiek przeszła mi przez głowe, to mysl , ze jestes moj, a ja moge byc Twoja. Ale teraz juz nie mam zadnych szczesliwych mysli. Zadnych. Wszystkie sa wypełnione rozpaczliwie milczacymi wrzaskami o pomoc. Wrzaskami o Tobie, o prawdziwym Tobie , zarowno fizycznie , jak i psychicznie MOIM. Takim jak byłes kiedys , a nie takim jak jestes teraz. Bo to, co czas z Toba zrobił, było po prostu zwykłym skurwysynstwem wobec mnie. Odebrał mi Cie i zmienił do tego stopnia, ze nawet Cie to nie obeszło......


To miejsce...boli.Jest jedną, wielką, pulsujacą bólem raną, w dodatku rozdrapywaną co chwila mniej lub bardziej głeboko. Jej dom, ich domy, Twoj dom, choc widziany tylko z zwenatrz,bolą, drapią w gardle i w oczach . Sklep, droga , nasza łaką, klatki schodowe, znane samochody bolą, kłują w klatce piersiowej . Ludzie, ich słowa o Tobie, słowa, wspomnienia jak rowniez zdjecia, filmy, muzyka zwiazana z Toba bolą najbardziej . Wbijają sie miedzy zebra, wchodzą w krwioobieg, pulsują w zyłach, przyklejaja sie do innych mysli, drąża w mozgu głebokie tunele. A najgorsze jest to, ze wspomnienia mimo tak długiego okresu przerwy wclanie nie zgubiły ostrosci. Wrecz przeciwnie, obrazy sa ostre jak sztylety i rownie bolesne co one. I wiem, czuje to , ze to miejsce nigdy nie przestanie wywoływac we mnie takich odczuc.Nigdy, bo to tu wszystko sie zaczeło, to tu wszyscy pomagali nam przetrwac, to tu wszyscu ułatwiali nam spotkania, rozganiali nasza treme, PRZEZNACZYLI NAS SOBIE <333 To tutaj zawsze byłam soba, tutaj czułam sie jak w domu, mimo takiej odległosci od niego, to tutaj problemy znikały, zycie stawało sie proste, a jego sens oczywisty i to tutaj zawsze mieszkały szczerosc, przyjazn,miłosc a co za tym idzie szczescie. Tutaj było wszystko, tutaj był moj Eden, ktorego podpaliłes na czas swojej nieobecnosci i kazałes tak długo na siebie czekac, ze teraz są juz tam tylko zgliszcza powodujace całodobową mokrosc oczu. Wiesz Tobie pewnie jest tam o wiele łatwiej. Cpasz, teraz jestem juz pewna na sto procent. I nie moge, po prostu nie moge zrozumiec dlaczego powoli sie zabijasz. Mozna by pomyslec, ze jednak czegos załujesz tak jak niedawno mi powiedziałes i ze chcesz ten zal jakos zagłuszyc, tak jak ja robie to papierosami.Ale Twoje serce to juz raczej tylko kupa mięcha, w ogole ostatnio całego Ciebie postrzegam jako mieso bez uczuc. Mieso ktore kocham.I wiesz chyba byłes miłoscia mojego zycia,bo nigdy nikogo nie kochałam bardziej irracjonalnie, bezpodstawnie i mimo wszystko jak Ciebie. Nikt nigdy nie był tak jeden , tak najwazniejszy , tak warunkujacy na moje zycie co Ty.I z nikim innym nie wyobrazam sobie takiej bliskosci, jakiej doswiadczyłam z Toba i takiego zrozumienia, po prostu takiego zycia, z nikim.I po tym pobycie w mijscu naszego poczatku zrozumiałam, ze mimo wszystko nikogo juz nigdy tak nie pokocham . Bo nikt nie bedzie nigdy tak dobry jak Ty. Ale mimo wszystko jesli nie wrocisz to bede musiała zyc dalej. Nie skoncze z soba,nie dam Ci tej satysfakcji ktorą teraz, po Twojej przemianie na pewno bys odczuł. Bede zyc dalej sama, w sumie to bedzie prawie tak jak dawniej, bo nigdy tak naprawde Cie nie było.A gdy znajdzie sie ktos , kto bedzie umiał dac mi choc odrobine tego, co dostawałam od Ciebie i sprawi, ze poczuje sie z nim choc troche bezpieczna to bede z Nim. To smutne miec 16 lat i miec juz za soba najpiekniejsza rzecz w całym istnienu jaką jest miłosc zycia. I moze nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale ja bede czekac. Mimo wszystko, przez całe zycie bede na Ciebie czekac, bede Cie kochac i dopoki zyje, ciagle bede w jakims sensie Twoja.


-co mogłoby sprawic, zebys rzuciła to swinstwo?
-ma byc a nie bywac...


I ten powrot..
Pusty autobus.Tzn niezupełnie pusty.Ja i wyraznie znudzony kierowca, zerkajacy co chwile do lusterka, zeby sprawdzic czy nadal płacze.Oczywiscie go nie zawiodłam i ryczałam dalej, zreszta widac bylo ze miał niezła ucieche. Wreszcie miał namacalny dowod, ze ktos ma gorzej od niego, co mozna łatwo wywnioskowac po histerycznym szlochu na tylnym siedzeniu. Dupek. Smiał sie bezczelnie. Potem zasnełam. A jak sie obudziłam to nic sie nie zmieniło. Nadal Cie kochałam.


WROC!!!!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz