I w zasadzie to wszyscy przyjaciele mnie zignorowali i nie wiem w ogóle o czym mogłabym napisać, ale może o nim, może o nim, bo tęsknię za nim praktycznie bez przerwy. Boże jak to śmiesznie brzmi w ogóle "tęsknić z kimś". Co to w ogóle znaczy. Tęsknić. Kochać. Słowa.
Chuj z nimi w sumie. Przyjaciele. Nie. Chuj z nimi. Oni wybrali. Więc o nim. Dobra.
Boże. Ma takie miodowe oczy i czarne włosy. I zarost. Czasem zarost. Dwudniowy. Jakie to śmieszne, że dla mnie wydaje się być piękny.
Boże. Jego oczy. Jego twarz. Jego uśmiech. Jego mimika. Jego ubrania. Nawet jego "różowa" koszulka, którą nosi tak sporadycznie, a z której wciąż tak się śmieję. Och, Boże.
Leży obok mnie, a ja się budzę, otwieram oczy, patrzę na jego ramiona, obojczyki, klatkę piersiową, czuję jego dłoń na biodrze, och kurwa, patrzę na jego twarz, nos, oczy, rzęsy, usta, och, usta, patrzę i nie panuję nad sobą, uśmiecham się jak ostatnia idiotka, mam ochotę się roześmiać, ale to ze szczęścia, wszystko ze szczęścia, wszystko przez niego.
Więc mamy te swoje leniwe poranki, jego ręce na mojej talii, jego ręce na moich plecach. Dotykanie, gładzenie, dotykanie, pieszczenie, tyle ciepła, jak nigdy wcześniej, nigdy, nigdy wcześniej. Jestem niesamowicie niewyspana i niesamowicie szczęśliwa, zagłębiam dłoń w jego włosach i czuję, jak on bawi się moimi, czuję jego oddech na moim czole i wiem, że on czuję mój na swoich obojczykach.
I boże, och, boże, boże, to pierwszy, jedyny, jeden taki facet, którego przeszłość mnie nie obchodzi, mógł być z kim chciał, mógł mieć kogo chciał, och nieważne, to pierwszy mój facet, którego byłe mnie nie bolą. Bo to nieważne. Bo teraz jesteśmy. My. My i nieważne, nieważne wszystko, wszystko, nieważne wszystko, cały wszechświat.
Ma mój umysł, tylko trochę bardziej męski, ale to oczywiste, ma mój mózg i jest jedyną osobą, która poznała mnie, jak nikt inny. Właściwie nawet nie musi się starać. Właściwie to sama łapię się na tym, że opowiadam mu o rzeczach, których nikt o mnie nie wie. O których bałabym się powiedzieć komukolwiek innemu. Właściwie to jest mną. Och, boże, kurwa.
Ale przecież mu tego nie powiem.
Nigdy.
Zostań ze mną. Jesteś wspaniały. Jesteś piękny. Potrzebuję Cię. Jesteś niesamowity. Nigdy nie poznałam nikogo takiego, jak Ty. Bądź mój. Bądź mój zawsze. Nie dam sobie rady, bez Ciebie, nie dam sobie rady, jeśli odejdziesz.
Och, kurwa, po prostu Cię kocham, ze wszystkim, całego Ciebie, każdą Twoją wadę, wszystko to, co dla innych wydaje się być nieznośne, wszystko, wszystko. Kocham Twoje wszystko. Kocham Ciebie, takim jakim jesteś, Nieważne co robisz, nieważne jak się zachowujesz, nieważne czym się staniesz, nieważne. Kocham Ciebie, za Ciebie. Ot, tak. Kocham. Kocham Cię.
Ot, tak.
Głupia ja, naiwna.
Ale to nic. I tak nigdy się o tym nie dowiesz.