Wszystko chciałabym Ci oddać i chciałabym, żebyś to wszystko po prostu sobie wziął, nie obawiając się, że nie wiesz co ze mną zrobić, bo wiesz, wiesz to jak nikt inny. Pierwszą rzeczą jaką razem zrobiliśmy, była wielka kłótnia przecież. To niesamowite, to tak jakbym kłóciła się sama ze sobą. Tak naprawdę miałam to wrażenie od początku, od początku rozmawiając z Tobą czułam się tak jakbym gadała do siebie i sama sobie odpowiadała. Jesteś mną ?
Miałam kiedyś miłość, była niesamowita, wielka, czysta, trudna, bezwarunkowa, miałam ją, mieliśmy, właściwie chyba mamy nadal, ale on zabiła i mnie i jego, więc chyba nie można już mówić o tym w taki sposób. Teraz jestem martwa i nawet nie potrafię przypomnieć sobie tonu jego głosu, ani tego uczucia unoszenia się ponad chodnikiem gdy mnie przytulał. Byłam martwa również wtedy, gdy jak zwykle kompletnie zalani, coraz bardziej zbliżaliśmy się do siebie z kimś innym. Jestem martwa cały czas.
Nauczyłam się wszystkiego tak szybko, że aż wstyd, nauczyłam się korzystać z dużego zła tak szybko, że właściwie chyba nigdy nie byłam dzieckiem. Pokazano mi rzeczy dorosłe, myślenie dorosłych, uczucia starców, zapakowano je w moja nastoletnia głowę, w moje głupie, słabe serce, a potem mówiono, że odstaję od reszty. Owszem. Pieprzyć to.
Chyba dojrzałam jeszcze bardziej, chyba wyrzuciłam trochę syfu z głowy, chyba niedługo się w Tobie zakocham. Jesteś wspaniały i jesteś moim błogosławieństwem, bo wszystko rozumiesz, absolutnie wszystko, to jest tak cudowne, mieć kogoś kto rozumie, kogoś, kto nie boli.
Chce Cię rozpieczętować, wejść Ci do głowy, wejść Ci w myśli, we wszystko. Słuchać jak mówisz, możesz mówić nawet cały wieczór albo cztery albo każdego wieczoru cztery tygodnie pod rząd, tak bardzo jestem zafascynowana. Chcę wiedzieć o Tobie dużo, jak najwięcej, to wszystko co jesteś w stanie powiedzieć, opowiedzieć, pokazać, chce poznać najgorsze, najbrudniejsze rzeczy jakie masz w głowie, całe zło, krzywdy które zrobiłeś i te które zostały zrobione Tobie. Chce wiedzieć i chce żebyś wiedział wszystko o mnie. Jesteś pierwszą osobą, która tyle znaczy. Jesteś pierwszą osobą, której jeszcze nigdy nie miałam dość.
Stoję i gadam sama do siebie, krew krąży szybciej i chyba widzę miejsce gdzie całowaliśmy się po raz pierwszy. Nie mogę oddychać i uważam, że to niemożliwe, że jak to się stało, jak mogło, jakim cudem, dlaczego, jak , jak, jak, jak kurwa, no jak mogliśmy się skończyć. Nie my, każdy tylko nie my. Zastanawiam się, kim była bym teraz, gdyby nie Ty wtedy i później. Pewnie też bym się skończyła. Już dawno.
niedziela, 24 marca 2013
środa, 6 marca 2013
niech będzie chwała za ten czas
Mam lekką, jasną, pełną słońca głowę, mam głowę szaleńca i powinnam robić teraz całkiem co innego, być kimś innym, z kimś innym i gdzie indziej, jak każdy z nas. Mam głowę szaleńca i wydaje mi się, że wszystko co między nami, stopiło się jak klisza fotograficzna, że wszystko, wszystko umarło, mu umarliśmy, my, cały wszechświat.
Chociaż czasami chyba wciąż jeszcze idę w Twoim kierunku i staram się nie być zła, nie być wściekła na świat, staram się być dobra, serio, ale jeśli karma mi tego nie zwróci, to nie ręczę za siebie, przysięgam, bo oddałam wszystko, prawie, resztę mi odebrano, więc, cóż. Zostały zadania z matematyki, które nie mają prawa zaskakiwać, stosy nieprzeczytanych lektur, dwa miesiące do matury noikurwacoztegonoico. Nie znaczę zupełnie nic, bez Ciebie.
Wciąż spędzam z nim duszne wieczory, dziwne, ciężkie od uczuć, jego uczuć, ja nie mam, zwykle wtedy mam tylko płuca pełne dymu, dziwne, wciąż nie wiem, co tak naprawdę dla mnie znaczy, dlaczego go potrzebuję i czego od niego chce. Mam już dosyć jego i tego wszystkiego, wszystkiego, a wczoraj przeszłam samą siebie, upaliłam się, po czym płakałam pół godziny, bo zażartował, że nie mogę oprzeć głowy o jego ramię. Mógłby mieć trochę rozsądku i odejść, przecież jestem wariatką. Oboje powinniśmy, nic dobrego i tak z tego nie będzie, nie ma prawa, ale nie, nie, przecież to byłoby za mądre, przecież wtedy sprawialibyśmy wrażenie, że wiemy co robimy. A nie wiemy. No bo po co to wszystko przecież. Przecież to nie to samo. Przecież z nikim nie jest już tak samo. Przecież kurwa to jest nie do pomyślenia, tyle szaleństwa.
Wciąż myślę o Tobie, prawie tak często jak o nim, a może nie powinnam o nim ,bo mnie zostawił, bo przecież zniknął, zniknął, wyparował, odciął się, tak jakby nigdy nie było niczego, nikogo, tak jakby półtora roku to było nic, jakby nigdy nie było, Jezu, przecież ja bez niego sobie nie poradzę, przecież troszczył się o mnie, przecież miał troszczyć się jeszcze co najmniej 2 miesiące, przecież ja umrę, nie umiem już przebywać w tych murach bez niego. Nie robi się takich rzeczy, nie robi się, a już na pewno nie ludziom, z którymi kręciło się sobie film w głowie, ciężkie, pijane, źle skadrowane sceny, uśmiechy, krzyki, słowa, papierosy, pieniądze, bar, jedzenie, piwo, szampan, schody, śmiech, śnieg, ciepło, park, polana, wiatr, lato, lato, zima, wiosna, jesień, kurwa, NIE ROBI SIĘ TEGO KOMUŚ Z KIM SPĘDZA SIĘ CALE LATA DZIEŃ W DZIEŃ, NIE ROBI SIĘ KURWA.
Nieważne, przecież nie płaczę po ludziach, wszyscy odchodzą, po prostu ja o tym zapomniałam.
Chciałabym, żebyś już był. Wszystko sprowadza się do tego, żebyś Ty był. Z Tobą, może być wszystko.
Chociaż czasami chyba wciąż jeszcze idę w Twoim kierunku i staram się nie być zła, nie być wściekła na świat, staram się być dobra, serio, ale jeśli karma mi tego nie zwróci, to nie ręczę za siebie, przysięgam, bo oddałam wszystko, prawie, resztę mi odebrano, więc, cóż. Zostały zadania z matematyki, które nie mają prawa zaskakiwać, stosy nieprzeczytanych lektur, dwa miesiące do matury noikurwacoztegonoico. Nie znaczę zupełnie nic, bez Ciebie.
Wciąż spędzam z nim duszne wieczory, dziwne, ciężkie od uczuć, jego uczuć, ja nie mam, zwykle wtedy mam tylko płuca pełne dymu, dziwne, wciąż nie wiem, co tak naprawdę dla mnie znaczy, dlaczego go potrzebuję i czego od niego chce. Mam już dosyć jego i tego wszystkiego, wszystkiego, a wczoraj przeszłam samą siebie, upaliłam się, po czym płakałam pół godziny, bo zażartował, że nie mogę oprzeć głowy o jego ramię. Mógłby mieć trochę rozsądku i odejść, przecież jestem wariatką. Oboje powinniśmy, nic dobrego i tak z tego nie będzie, nie ma prawa, ale nie, nie, przecież to byłoby za mądre, przecież wtedy sprawialibyśmy wrażenie, że wiemy co robimy. A nie wiemy. No bo po co to wszystko przecież. Przecież to nie to samo. Przecież z nikim nie jest już tak samo. Przecież kurwa to jest nie do pomyślenia, tyle szaleństwa.
Wciąż myślę o Tobie, prawie tak często jak o nim, a może nie powinnam o nim ,bo mnie zostawił, bo przecież zniknął, zniknął, wyparował, odciął się, tak jakby nigdy nie było niczego, nikogo, tak jakby półtora roku to było nic, jakby nigdy nie było, Jezu, przecież ja bez niego sobie nie poradzę, przecież troszczył się o mnie, przecież miał troszczyć się jeszcze co najmniej 2 miesiące, przecież ja umrę, nie umiem już przebywać w tych murach bez niego. Nie robi się takich rzeczy, nie robi się, a już na pewno nie ludziom, z którymi kręciło się sobie film w głowie, ciężkie, pijane, źle skadrowane sceny, uśmiechy, krzyki, słowa, papierosy, pieniądze, bar, jedzenie, piwo, szampan, schody, śmiech, śnieg, ciepło, park, polana, wiatr, lato, lato, zima, wiosna, jesień, kurwa, NIE ROBI SIĘ TEGO KOMUŚ Z KIM SPĘDZA SIĘ CALE LATA DZIEŃ W DZIEŃ, NIE ROBI SIĘ KURWA.
Nieważne, przecież nie płaczę po ludziach, wszyscy odchodzą, po prostu ja o tym zapomniałam.
Chciałabym, żebyś już był. Wszystko sprowadza się do tego, żebyś Ty był. Z Tobą, może być wszystko.
Subskrybuj:
Posty (Atom)